niedziela, 27 listopada 2016

Przegrywam, myśląc miesiącami, że wygrywam.

Dawno nie miałam refleksyjnego nastroju. I w końcu nadszedł. 
Był taki moment w moim życiu, a mówiąc całkowicie szczerze - on nadal trwa, że zapomniałam, kim jestem. Trwa to dość długo. 
Kontynuuję studia, jestem działaczką w programie wymiany międzynarodowych praktyk prawniczych, do tego zaczęłam kolejny kierunek studiów, dostałam pracę w całkiem dobrej kancelarii. 
Ostatnio nie zaliczyłam pierwszego w życiu kolokwium. I to wcale nie z nadmiaru obowiązków, a z własnego lenistwa. Jestem tego pewna. 
Mam pogłębiające się wrażenie, że z dnia na dzień staję się coraz głupsza. Jakbym od kilku miesięcy stała w miejscu. Boję się tego. Boję się zgłupieć.
Boję się też, że przez pogłębiające się zacofanie nie dam sobie rady. Niedługo przyjdzie sesja, a ja zostanę ze swoim brakiem skupienia. Martwi mnie też to, że moje szczęście, które towarzyszyło mi całe życie, powoli mnie opuszcza. To jakby część mnie wsiadła do pociągu, a druga część stała na peronie. Mój umysł jest oddzielony szybą od rzeczywistości, nie skupiam się, czekam aż pociąg odjedzie, bo nie wiem co zrobić, żeby zostać w całości. Coraz więcej rzeczy robię bezmyślnie. 
To ostatni dzwonek, żeby dojść do siebie, a nie do końca wiem, czy jestem na dobrej drodze. O ile w ogóle na jakiejś jestem.