czwartek, 14 lutego 2019

Lotnisko

Cała złożona jestem z blizn. Tę mam po wyciąganiu krwi z lewego płuca, tamtą z prawego. Tędy odpompowywali mi krew z brzucha, tamtędy z pęcherza. Te trzy małe przy klatce piersiowej kiedyś były dziurami, które dopompowywały mi straconą krew. Przez tę dużą idącą przez cały brzuch wyciągali mi zniszczone organy i zszywali te, które dało się uratować - w trakcie okazała się za mała, bo widać dokładnie, gdzie docinali ją, żeby była większa. 
Nie patrzę już ile razy dziennie śmierć przechodzi przez moje drzwi i czy robi to w ogóle. Nie czuje już bólu, bo z czasem człowiek się przyzwyczaja. 

Dziś w nocy śniła mi się pierwszy raz. Byłyśmy na lotnisku. Miałyśmy lecieć do Nowego Jorku. Okazało się, że ona nie może lecieć ze mną, bo w paszporcie ma wbite dane brata. Starałam się ją zabrać za wszelką cenę, ale nie było na to sposobu. Wiedziałam, że nie żyje, ale ona kompletnie nie zdawała sobie z tego sprawy. 

Nie nadaję się do życia.