Paraliżuje mnie strach przed którym nie widzę ucieczki. To coś pomiędzy "staram się żyć" a "nie chcę już dłużej". Trzęsące się dłonie, brak skupienia, wewnętrzna galareta i oddech, który ugrzązł gdzieś pod mostkiem. Nie mogę wziąć wdechu. Rozpadam się.