Myślałam, że nigdy do tego nie wrócę. A jednak. Pustka wita mnie wyjątkowo gościnnie.
Tym razem zaczęło się od tego, że nie mogłam znaleźć sobie miejsca.
Nie odstępują mnie na krok trzęsące się dłonie, wewnętrzne rozstrzęsienie i łzy w najmniej oczekiwanych momentach. Dzisiaj w pracy miałam atak paniki. Myślę, że gdyby nie parter, na którym wylądowałam to tym razem wyskoczyłabym z okna. Bo nikt nie już nie trzyma, a sama siebie już też nie potrafię.
Znowu odrzuciłam i zraniłam wszystkich najbliższych mi ludzi. Znowu przestałam odbierać telefony i znowu znikam. Nie umiem poradzić sobie ze sobą. Bo nie mam już nikogo bliskiego, kto złapie mnie za rękę. Nie zasłużyłam na nikogo. A jakoś tak się składa, że potrzebowałam Cię jak tlenu. Panicznie boję się, że nie zostaniesz. Dopiero strata to uświadamia - ironia, co?
Totalnie nie mogę sobie poradzić. Przytłaczają mnie poczucie winy i wyrzuty sumienia. Nie potrafię z nimi funkcjonować. I wiem, że to tylko i wyłącznie moja wina, ale nie potrafię zrozumieć, dlaczego nie potrafiłam być sobą. Brzydzę się sobą. Może dlatego, że jestem nic niewarta szczerość była dla mnie taka droga.
Teraz wszystko jest nie tak. Ty nie rozumiesz, która ja byłam prawdziwa, a ja nie potrafię wytłumaczyć Ci, dlaczego kłamałam. Chociaż bardzo bym chciała, to po prostu nie znam odpowiedzi. Tak bardzo chciałabym, żebyśmy przez to przeszli.
Najbardziej chciałabym Cię po prostu przytulić. Chciałabym, żebyś dotknął moje włosy, złapał podbródek jak kiedyś, pozwolił położyć głowę na kolanach, złapać Cię za rękę i spojrzeć Ci w oczy. Spotkać Cię od nowa albo chociaż ten ostatni raz. Ale coraz bardziej boję się chociażby patrzeć w Twoim kierunku. A Ty coraz bardziej nie chcesz patrzeć w moim. I myślę, że w ten sposób zamkniemy koło.
Winię się za wszystko. Nie potrafię już rozmawiać, bo jestem wyczulona na najmniejszy ruch, gest i słowo. Chociaż sto razy bardziej wolałabym być w najgorszym piekle - byle z Tobą - to czuję, że nie jestem w stanie iść ani kroku dalej. Nadal próbuję. Ale czuję, że sama nie zajdę daleko.
Odepchnęłam wszystko i został mi tylko ten żałosny bełkot. Rozbiłam się sama. Rozpadam się. I już nic i nikt mnie nigdy nie pozbiera.